Uważność, mindfullness, bycie tu i teraz. Nie będę przytaczać przeglądu definicji, twórców teorii, historycznego tła. Informacji na ten temat jest w sieci  bardzo wiele. Kto jest zainteresowany, bez trudu je odnajdzie. Chcę opowiedzieć czym jest dla mnie, jak ją rozumiem, jakie odnajduję  korzyści praktykowania jej w życiu. Najbliżej mi do określenia uważności jako świadomości  obecnej chwili bez oceniania, interpretowania, umysłowej analizy.  Odkąd odkryłam ją dla siebie, ciągle się jej uczę. Bo nie ma czegoś takiego jak idealny koncept uważności, czy  ideał do którego należy dążyć. Każdy moment, w którym przyłapuję się, że zamiast być w chwili obecnej błądzę gdzieś myślami, jest sukcesem. O to przyłapywanie w uważności chodzi- przyłapać się, uśmiechnąć do swego umysłu- wędrowcy i łagodnie skierować uwagę na to, co  składa się na chwilę, która właśnie trwa.  Dzieje się to wtedy, gdy  prowadząc z kimś rozmowę myślę o tym,  co za chwilę mu powiem, zamiast słuchać z uwagą. Mam to! Dzieje się tak wtedy, gdy oglądam film, a umysł rozpamiętuje, co dziś zrobiłam nie tak.  W  rezultacie ani nie wiem o co chodzi w filmie, ani nie czuję się dobrze sama ze sobą. Mam to! Dzieje  się też wtedy, kiedy przed ważnym spotkaniem, trudną rozmową, nowym działaniem, zamiast zapaść w sen spokojny, umysł wyświetla najgorsze scenariusze, przewiduje setki przeszkód, które mogą pojawić się na drodze. Mam to! Za każdym razem kiedy świadomie zauważam, że umysł próbuje odwrócić moją uwagę od tego co teraz- praktykuję uważność. I to są chwile moich małych zwycięstw. Te  małe przebłyski świadomości znaczą tak wiele. To one dają szansę wyboru. To ja wybieram za czym podążę, na czym skoncentruję moją uwagę. Na to mam wpływ. Nie na myśli, które bombardują mnie właśnie wtedy kiedy nie chcę o niczym myśleć, nie na emocje, które w ludzki sposób pojawiają się w reakcji na różne sytuacje. Mam wpływ na to, czy pójdę za nimi, czy im uwierzę. W trudnych sytuacjach, kiedy myśli nie są zbyt wspierające, kiedy gromadzą się trudne emocje a ty nie chcesz by przejęły kontrolę, skup się na oddechu, albo na swoim ciele. Co by się nie działo, oddech i ciało zawsze są częścią obecnej chwili. Albo na czysto fizycznych cechach sytuacji-  czerwone krzesło, obrazek na ścianie, powiewająca firanka, dźwięki ulicy za oknem. I już jesteś z powrotem- świadomy, świadoma  tego co się z tobą  dzieje.

Sceptyk powie teraz: ” No tak, akurat to ja decyduję, hmmm. Może i łatwo być tu i teraz  kiedy robi się coś co się lubi, w pięknym miejscu, na urlopie, na kolacji ze znajomymi. Ale  w biegu codziennych obowiązków, gonienia z jednego miejsca na drugie, ogarniania pracy, domu, czasu dla dzieci, drugiej połówki?  Albo wtedy, gdy wydarza się coś trudnego, przychodzi kryzys, stres, błąd, który trzeba naprawić, coś lub kogoś tracimy, czegoś się boimy?” Odpowiadam:  zadomowieni w swoich bezpiecznych schematach, utartych ścieżkach, które przez lata wytwarzaliśmy sobie aby unikać nieprzyjemnych doznań, chronić siebie, działamy na tzw. autopilocie. Wciąż te same powtarzalne wzorce, np.:  ciężki dzień, zły humor po przekroczeniu progu domu, wyładowanie na bliskich, każda leżąca na podłodze skarpetka urasta do najwyższej rangi. Zasypiamy pokłóceni ze wszystkimi, bo przecież nikt nas nie rozumie… Brzmi znajomo? Świadomie decydujesz, że tak chcesz? Czy  pozwalasz aby myśli i emocje przejęły kontrolę? Praktyka uważności, która cudownie łączy się z ukochanym przeze mnie podejściem ACT, nauczyła mnie, że mogę na wszystko, co mnie spotyka patrzeć z pozycji kroku do tyłu, obserwować, co dzieje się wokół, wewnątrz mnie, z lekkiego dystansu, z pozycji obserwatora ( w psychologii nazywamy to „ja obserwującym”). Nie mam wpływu na to, jakie myśli, emocje, doznania, odczucia w ciele pojawią się. Są ich setki, tysiące, różnej treści, odcieni, jakości. W sytuacjach trudnych często te myśli nie są przyjemne, mało motywujące, czasem okropne, katastroficzne. Na autopilocie idziemy za nimi, dajemy im przejąć nad nami kontrolę, często zdołować. W ślad za nimi pojawiają się emocje- też przejmują kontrolę i tak znowu powtarzamy stary, utarty schemat. A  koło się toczy.

Uważności  można się uczyć,  ćwiczyć ją , tak jak wtedy, gdy uczymy się nowej umiejętności. Ale też niczego nie oczekiwać. Oczekiwanie czegokolwiek to już zawieszanie poprzeczki, stawianie sobie, często nierealnych wymagań, próba zmieniania rzeczywistości, a nie o to w tym wszystkim chodzi. Usiądź na chwilę z intencją, że chcesz być uważny/a, skup uwagę na oddechu. Zamień się w obserwatora. Zauważaj każde doznanie, które pojawi się w ciele- swędzenie, ucisk, pieczenie, drętwienie, burczenie w brzuchu, czy ciepło. Nic z tym nie rób, zauważaj i ponownie powracaj uwagą do oddechu. Obserwuj jakie myśli pojawiają się w głowie. Początkowo mogą poddawać w wątpliwość to co robisz: „Co to za głupota? I co to ma niby dać? Długo to ja tak nie wytrzymam” itp. Pozwalaj im przychodzić i  odchodzić. Nie podążaj za nimi swoją uwagą. Zauważ jak sobie odpływają, jak obrazy za oknem w czasie jazdy pociągiem. Cokolwiek się pojawi- w umyśle, ciele- zauważ to,  aby ponownie powrócić uwagą do oddechu.  Doświadczaj tego, że ty decydujesz na czym koncentrujesz swoją uwagę. Zaciekaw się sobą.

I o to w tym wszystkim chodzi- świadomość, że to ty decydujesz za czym podążysz, za jaką myślą, doznaniem, emocją. Nie masz wpływu na to, że po ciężkim dniu po głowie telepią się myśli” Mogłem lepiej to zrobić. Dlaczego tak jej odpowiedziałam. Jak mogłam o tym zapomnieć?”.  W przebiegu historii twojego życia, twój umysł  nauczył się tak mówić. Ale masz wpływ na to, że nie dasz  tym myślom przejąć kontroli nad sobą, nie pozwolisz im sprawić, że będziesz się obwiniać, rozpamiętywać i w rezultacie zaśniesz  z poczuciem że jesteś nie taka/taki  jak trzeba. Gdy poobserwujesz swoje myśli,  przekonasz się, które z nich są konstruktywne, motywujące, podnoszące na duchu, a które cię dołują, oceniają, straszą.  Wybierz, którym myślom uwierzysz.

Ale się rozpisałam. Kto doczytał do końca- gratuluję uważności!