Czy istnieje stan bez myśli, przebłysków w głowie, migawek z przeszłości, zdań wyświetlających się niczym napisy do przeżywanej rzeczywistości? Nawet zaawansowani w medytacji mnisi twierdzą, że osiągnięcie takiego stanu jest niemożliwe, przynajmniej na dłuższy czas. Umysł już tak ma, że nie lubi być bezczynny. Bez przerwy analizuje, zestawia, przewiduje, tworzy scenariusze, wyrzuca myśl za myślą niczym maszyna do popcornu w kinowym barku (jedno z ulubionych porównań osób zajmujących się ACT). Uaktywnia się zwłaszcza wtedy, gdy postanawiamy sobie, że nie będziemy o czymś myśleć, kładziemy się do łóżka po emocjonującym dniu, albo zasiadamy do świeżo poznanej techniki relaksacyjnej lub medytacji uważności. Cały on- jego wysokość umysł. Czymże są jednak myśli, jeśli nie wytworami wyobraźni, słowami lub obrazami pojawiającymi się w głowie?  Potrafią być naszym sprzymierzeńcem gdy planujemy, przewidujemy, ustalamy harmonogramy, zestawiamy fakty, kreujemy coś. Potrafią też nas blokować, zatrzymywać w miejscu, powodować nasze cierpienie, a nawet doprowadzać do głębokich kryzysów psychicznych.  To nasz umysł podpowiada nam, że nie damy rady, że nie warto próbować, co pomyślą o nas inni, to on szepce nam, że  nie jesteśmy warci czyjejś miłości, albo że nigdy nic nam się nie uda. To nasze nieprzychylne, czasem destruktywne  myśli, przekonania  stoją za lękiem, depresją, przedłużającą się żałobą, poczuciem beznadziei i bezużyteczności.

W terapii ACT, praktyce uważności uczymy się obserwować nasz umysł. Rozpoznawać jego „gadki”, przyglądać się myślom, jak obrazom na ekranie kinowym, doświadczać, że po zrobieniu kroku  w tył, zdystansowaniu się, możemy je obejrzeć w całej okazałości, popatrzeć jak na nie reagujemy, czego unikamy, jak wpływają na nasze codzienne reakcje, wybory, relacje.  To nie oznacza, że negatywne myśli znikają, bolesne wspomnienia przestają nas nawiedzać. Uczymy się z nimi nie walczyć. Walka z myślami zawsze kończy się tak samo- ich nasileniem i eskalacją.  Zobrazować to może znane ćwiczenie- spróbuj ze wszystkich sił nie myśleć o różowym słoniu, powtarzaj sobie, że nie wolno ci o nim myśleć, pamiętaj,  nie myśl o różowym słoniu…

Zamiast tego, uczymy się dystansu do własnych myśli, tego, że są jedynie wytworami naszej głowy i wcale nie musimy w nie wierzyć, tak jak nie wierzymy, że to co oglądamy w kinie jest prawdziwe. Podczas terapii uczymy się zauważać jakie myśli towarzyszą nam w  codziennych sytuacjach, rozpoznawać, które z nich są wspierające i zbliżają nas  do upragnionych celów, a które blokują, uniemożliwiają nawiązanie bliskich relacji, powodują cierpienie. Gdy nauczymy się obserwować, nabierać dystansu, zauważamy, że mamy wybór, na czym w naszym życiu chcemy skupiać swoją uwagę, za jaką myślą podążyć, której uwierzyć…

Zachęcam do poobserwowania siebie. Jakie myśli pojawiają się dzisiaj w twojej głowie? Czy uczestniczyłeś/aś dzisiaj w jakiejś trudnej sytuacji? Jakie myśli ci towarzyszyły? Czy były wspierające, dodające skrzydeł, czy odwrotnie- oceniające, dołujące, lękowe? Spróbuj wykreować jakąś myśl, która dodaje ci odwagi, podtrzymuje na duchu. Poobserwuj, czy to coś zmienia.