Internet huczy od tematu postanowień noworocznych, w mediach społecznościowych mnóstwo zdjęć z pięknie rozplanowanymi celami (koniecznie muszą być SMART), celebryci chwalą się swoimi postanowieniami na nadchodzący rok. Szkoda, że równie chętnie nie dzielą się tymi niezrealizowanymi, zakurzonymi, zgubionymi gdzieś na przełomie lutego i marca, lub kwietnia i maja. Prawda jest taka, że większość postanowień poczynionych w okolicach początku roku tkwi w statucie „postanowienie” a nie „cel zrealizowany”. Owszem statystyki pokazują, że na początku roku siłownie i kluby fitness pękają w szwach, markety sportowe notują nagłą zwyżkę sprzedaży legginsów, butów do biegania czy hantli, ale trend ten co roku jest krótkotrwały i w okolicach lutego i marca wszystko wraca do normalności.
Dlaczego nie lubię postanowień noworocznych, które biedne i niezrealizowane tkwią gdzieś zawieszone w czasoprzestrzeni między sferą życzeń i chcenia a rzeczywistością?
- Przeciętny człowiek podejmuje je zalany falą instagramowo fejsbukowo medialnej euforii, czyli „tak trzeba, tak robią inni, wszyscy robią, to ja też, jeśli nie postanowię jestem nie nowoczesny, nie postępowy, zgnuśniały i w rezultacie do niczego”. Podejmowane są w wyniku presji społecznej i oczekiwań społecznych a nie na skutek świadomej osobistej decyzji o chęci dokonania zmiany w życiu.
- Całemu temu medialnemu szumowi okołonoworocznemu, mimo nowych trendów ciałopozytywności, akceptacji siebie, jakby nie patrzeć, towarzyszy przekaz „jesteś nie ok- postanawiaj”. Miliony ludzi więc scrollując ekran przyswaja ten przekaz i jeszcze bardziej intensywnie myśli o wszystkich swoich „nie ok”. Postanowienia powstają więc na bazie braku akceptacji jakiegoś aspektu siebie, a nie życzliwego wglądu osoby ze zdrową samooceną, czującą wewnętrzną potrzebę zatroszczenia się o jakiś, być może zaniedbany aspekt siebie, swojego życia.
- Zmiany można dokonać o każdej porze roku, w styczniu, kwietniu , listopadzie, o poranku i wieczorem, decyzję o zmianie można podjąć we wtorek lub niedzielę, na nadmorskiej plaży, czy w autobusie do pracy. Nie potrzeba do tego nadzwyczajnych okoliczności, wystrzałów szampana i medialnego szumu. Warunkiem jest świadomość swoich potrzeb, tego czego pragnę, czego mi brak i na co świadomie się decyduję znając ryzyko przeszkód i trudności, które mogą mnie spotkać.
- Zmiany dokonują się szybko i łatwo tylko na pięknych zdjęciach w mediach społecznościowych. W tzw. „realu” potrzeba często dużo czasu, cierpliwości, umiejętności odraczania natychmiastowej gratyfikacji, znoszenia dyskomfortu i przede wszystkim akceptacji. Akceptacji, że nie wszystko zależy od nas, nie na wszystko mamy wpływ. I po ludzku, czyli normalnie, czasami mamy mniej siły, energii, ochoty i nie zawsze musimy być uśmiechnięci od ucha do ucha.
Podsumowując: jesteś ok taki jaki jesteś. Nie musisz niczego postanawiać, tylko dlatego, że połowa Polski to robi. Pomyśl, w jakim obszarze życia czujesz, że niedostatecznie troszczysz się o siebie, być może oddalasz się od tego, co ważne, wartościowe? Jakie zachowania, nawyki oddalają cię od twoich wartości? Świadomie je rozpoznaj i zauważaj. Kontynuuj to, co zbliża cię do życia jakiego pragniesz. Powolutku, minuta po minucie, miesiąc po miesiącu.